Topmodelka, psycholog, studentka, autorka niedawno wydanej książki kucharskiej „Kuchnia dla całej rodziny i bloga, zapalona amazonka. Propagatorka zrównoważonego i zdrowego sposobu życia. Mama na pełnym etacie. Kamila Szczawińska opowiada nam o tym, w jaki sposób udaje jej się zachować równowagę między życiem rodzinnym i zawodowym. I nie tylko nie czuć się zmęczoną nadmiarem aktywności, ale na dodatek być szczęśliwą.

Pracujesz, rozpoczęłaś kolejne studia związane z psychologią, prowadzisz bloga, zajmujesz się dziećmi, piszesz książki, uprawiasz sporty, a do tego jeszcze gotujesz? Niczego nie pominęłam? Jak znajdujesz czas na to wszystko?

Kamila Szczawińska: To kwestia dobrej organizacji. Zjazdy w szkole mam 2 razy w miesiącu, blog piszę wieczorami, robię to, co dwa-trzy dni, ale ponieważ bardzo lubię pisać, jest to rodzaj relaksu, a nie przykry obowiązek. Generalnie mamy z mężem taki zwyczaj, że w każdą niedzielę ustalamy grafik, planujemy, kto, co i kiedy będzie robił i  dzięki temu udaje nam się to wszystko jakoś spiąć. Co kilka weekendów zdarza nam się rodzinne „nicnierobienie”- leniuchujemy wtedy, oglądamy fajne bajki i zajadamy pyszności.

Jesteś zajęta, ale znajdujesz czas na to, by pomagać innym. Z czego to wynika?

Kamila Szczawińska: Z przekonania, że jeśli się ma samemu szczęśliwe życie, fajną rodzinę i oddanych przyjaciół to warto to doceniać, a swoim szczęściem dzielić się z innymi. Poza tym moja mama odkąd byłam dzieckiem pracuje w Monarze, więc potrzeba pomagania innym była w naszej rodzinie czymś naturalnym.

Pomagasz także zwierzętom? Masz konia, którego uratowałaś przed pójściem na rzeź.

Konie są moją wielką miłością. Zaczęło się, gdy miałam 14 lat. W Monarze, gdzie pracowała mama, pojawiły się konie, właśnie tam uczyłam się jazdy konnej, a także opieki nad zwierzętami, pomagałam nawet w budowie stajni. Mój pierwszy koń Nirvana, rzeczywiście został uratowany przed pójściem do rzeźni, wcześniej pracowała w szkółce hipoterapii, ale kiedy była już na to za stara, właściciel postanowił się jej pozbyć. Wybudowałam więc malutką stajenkę koło domu rodziców i moje konie przez jakiś czas tam mieszkały. Teraz są u moich przyjaciół na zasłużonej emeryturze. Nirvana jest już babcią, nie mogę na niej jeździć, a Debiut jest młodszy, ale nie miałam serca ich rozdzielać.

Ale nie przestałaś jeździć konno?

Moja miłość do koni rośnie z każdym dniem. Od kilku miesięcy mam konia sportowego i trenuję pięć razy w tygodniu. Wydaje mi się, że bez tego nie mogłabym żyć. Myślę, że dzięki jeździe konnej mam energię, aby robić inne rzeczy. Oczywiście skłamałabym, mówiąc, że zawsze mi się chce zrywać na trening i nigdy nie miewam chwil zwątpienia… Mam je – jak każdy człowiek.

Kochasz konie, ale lubisz też chyba samochody?

Przesiadłam się niedawno do elektrycznego Nissana Leaf i poza tym, że jest bardzo cichy i ekologiczny to jeszcze mogę nim przejechać 200 kilometrów za 10 zł. Niesamowita oszczędność, a ja jestem oszczędna jak prawdziwa Poznanianka! Kiedy marka Nissan zaproponowała mi współpracę , bez zastanowienia zgodziłam się zostać Ambasadorką Nissana Leaf, czyli miejskiego liścia.

Jak to robisz, że mimo tylu zajęć, nie tylko dobrze wyglądasz, ale jeszcze sprawiasz wrażenie jakbyś zawsze świetnie się czuła?

Myślę, że to w dużej mierze zasługa mojego podejścia do życia. Wyglądam, jakbym czuła się dobrze, bo mam cały czas świadomość tego, że moje życie dobrze się układa. Rzadko narzekam, nawet jeśli obiektywnie dzieje się coś, co mogłoby to narzekanie usprawiedliwić. Ktoś mógłby się spodziewać, że jako modelka opowiem o tym, jak bardzo starannie pielęgnuję skórę, robię makijaż. Ale ja poświęcam na to bardzo niewiele czasu. Zdarza mi się zrobić makijaż w 10 minut. Nie przesadzam też z pielęgnacją, ale staram się uważnie dobierać kosmetyki.

Czy dieta naprawdę może wpływać na samopoczucie i wygląd?

Zdecydowanie tak, wielokrotnie tego doświadczyłam bo jak każdemu zdarza mi się popełnić żywieniowe grzechy np. kiedy wyjeżdżam na wakacje. Wiem, że mój organizm buntuje się już po trzech dniach takich ekscesów. Widzę jak się wtedy zachowuje moja skóra. Na co dzień jem zdrowo, ale nie stosuję diety bezglutenowej czy bezlaktozowej. Uważam, że jeśli nie ma przeciwwskazań medycznych to nasza dieta powinna być jak najbardziej urozmaicona.

Dbasz o dobre odżywianie, więc pewnie bierzesz mnóstwo witamin?

Jestem zwolenniczką witamin naturalnych pochodzących z warzyw i owoców, jem sałatki i wyciskam soki. Regularnie od października do kwietnia biorę jedynie witaminę D, której organizm ludzki nie potrafi wytworzyć, kiedy nie ma słońca. Tę witaminę podaję także moim dzieciom.

Napisałaś książkę kucharską… Skąd wzięłaś pomysły na tyle przepisów?

Zawsze lubiłam gotować. Mama zaszczepiła we mnie miłość do kuchni, a swoją kulinarną pasję rozwinęłam podróżując i przyglądając się temu, co i w jaki sposób jedzą ludzie w innych krajach. Pomysły na przepisy po prostu przychodzę mi do głowy – pomyślałam , że warto się nimi podzielić z innymi. A przy okazji zachęcić do zdrowego życia – np. kupowania  ekologicznych i lokalnych produktów. I pokazać, że ich przygotowywanie nie musi być nudne ani trudne. Gotowanie może być świetną rozwijającą zabawą dla całej rodziny. I ta zabawa sprawia, że zdrowe odżywianie jest proste.

Twoje ulubione potrawy?

To zależy od pory roku. Jesienią i zimą nie wyobrażam sobie dnia bez zupy. Np pysznego kapuśniaku albo kremu soczewicowo-pieczarkowego. A kiedy muszę przygotować coś szybko – zawsze sprawdza się tarta. Np. moja ulubiona cukiniowa.

Co jest dla Ciebie najważniejsze w gotowaniu ?

Moją podstawową kuchenną zasadą jest nie kupowanie rzeczy przetworzonych. Jeśli barszcz to nie z torebki tylko ze świeżych buraków, jeśli pierogi to nie z supermarketu. Wychodzę z założenia, że zdrowie moje i mojej rodziny jest najważniejsze.

Czy masz marzenia ? 

W zasadzie jestem wdzięczna losowi za to co mam i jedyne czego czasem mi brakuje to godzinka na ulubioną książkę z kubkiem herbaty.

fot. Magdalena Mikulska- Rekita