Maciej Majzner – reżyser i choreograf mody, PR-owiec, twórca koncepcji muzycznych, scenografii i wizażu wielu projektów polskich i zagranicznych marek. Stylista i kostiumograf. Zajmował się także dziennikarstwem, marketingiem i merchandisingiem. Jego znajomi i współpracownicy mówią, że jest skazany na sukces !

Od dziecka zajmowałeś się tańcem towarzyskim. Co skłoniło cię, aby zająć się reżyserią pokazów i choreografią?
Reżyseria pojawiła się podświadomie w wieku kilkunastu lat, 20 lat temu kiedy zaczynałem tańczyć nie było Tańca z Gwiazdami i innych programów o tańcu. Taniec był niszowy. Turnieje organizowane były w salach gimnastycznych w szkołach, a pokazy w domach kultury. Zwykle nie było żadnej oprawy, dobrych świateł, scenografii. O ile na wygląd turnieju nie mieliśmy wpływu, tak pokazy mogliśmy lepiej wymyślić. Tancerze robią wszystko sami. Z pomocą rodziców. Nikt nas nie malował, nie czesał, nie wymyślał pokazów. Wiec ja kombinowałem. Zawsze słuchałem dużo muzyki, głównie polskiej więc marudziłem partnerkom żebyśmy zatańczyli do czegoś co znalazłem. Na szczęście się godziły…

Jako już prawie dorośli ludzie poza muzyką zaczęliśmy wymyślać stroje, tak żeby każdy pokaz był inny. Tworzyliśmy historie. No i zwykle to ja byłem głównym pomysłodawca. Równolegle w Łodzi pojawił się Fashion Week. Chodziłem na niego i oglądałem pokazy. Od początku wzbudzały we mnie fascynację, podnosiły poziom adrenaliny, interesowały. I tak podczas pokazu MMC zabrzmiały Szare Miraże Maanamu i to był ten moment, w którym zamarzyłem – żeby tworzyć pokazy. Moja ukochana polska muzyka, świetne ubrania, ruch na wybiegu, dobrane światło, fryzury, makijaż. Pokaz okazał się być połączeniem tego wszystkiego co robiłem tańcząc z elementami, których w tańcu brakowało a więc właśnie ze światłami, scenografia. Od tego wszystko się zaczęło.

Czy jako mężczyźnie jest ci ciężko w świecie pokazów? Czy nie wydaje ci się, że jest to świat typowo kobiecy?
Zdecydowanie nie. Wielu projektantów, znaczna część stylistów to właśnie mężczyźni. To tak jak z kucharzami. Zawód kojarzący się z kobietami, przecież głównie kobiety gotują w domach a jednak to faceci są najlepszymi kucharzami. Podobnie jest w modzie. Faceci pracujący w tej branży mają inną wrażliwość niż przeciętni. Czują modę i często projektanci czy styliści lepiej ubierają kobiety niż kobiety. W moim zawodzie wygląda to jeszcze nieco inaczej. Nie ma znaczenia czy reżyser jest kobietą czy mężczyzną. Liczą się predyspozycje. Pewnie masz na myśli to czy np. nie lepiej jeśli kobieta jest reżyserem w tłumie modelek podczas przymiarek, prób itd. Branża mody powoduje, że w pracy zapominamy o cielesności. Nie zauważamy jej. Nie zwracam uwagi na to, że kilkanaście dziewczyn biega przede mną w samych stringach. One też o tym nie myślą. Ja jednak w związku z tym, że przez 15 lat tańczyłem mam dużo szacunku i zrozumienia do kobiet. Rozumiem to, że modelka może mieć zwyczajnie okres. Nauczyłem się tego od moich partnerek tanecznych. W ogóle uważam, że kobiety mają w życiu dużo trudniej więc tym bardziej staram się żeby dziewczynom pracowało się ze mną dobrze.

Podczas pokazów lansujesz polską muzykę. To jest naprawdę super. A skąd czerpiesz inspiracje do reżyserii pokazów?
To miło:) Bo właśnie inspiracje czerpię głównie z muzyki. Nie szukam ich w internecie, nie będę mówił, że inspiruje mnie otoczenie. Ja kiedy dostaję propozycje wyreżyserowania pokazu i wiem jaka będzie kolekcja, co projektant chce pokazać, praktycznie od razu mam w głowie jakiś utwór. Mam sporą kolekcje płyt. Kupuję je, lubię mieć, lubię zapach książeczek, lubię odkrywać na płytach perełki, które nigdy nie będą singlem. A ja je znam dzięki temu, że kupiłem płytę. Więc słucham płyt, często w nocy, w słuchawkach. Wtedy dźwięki brzmią w pełni i pojawiają mi się obrazy, całe historie. Więc kiedy pada propozycja stworzenia pokazu i wiem jaka będzie kolekcja, zwykle coś mi od razu gra w głowie. Inspirują mnie też koncerty. Lubię patrzeć na artystów jak przeżywają, patrzeć jak reaguje widownia. Lubię widzieć jak artyści budują wokół swojej muzyki świat, jaką wstawiają scenografię, jakie są światła. To jest podobne do pracy nad pokazem. Projektant tworzy kolekcję a ja muszę obudować ją w ten cały świat, który zostanie pokazany gościom pokazu.

fot. AKPA

Byłeś asystentem Joanny Horodyńskiej, uczestniczyłeś w wielu pokazach mody. Jak oceniasz polskich projektantów? Kto twoim zdaniem najbardziej się wyróżnia?
Uczestniczę nadal. W większym stopniu, bo je tworzę. Polski rynek mody jest moim zdaniem różnorodny. Czołowi projektanci mają swój charakterystyczny, łatwo rozpoznawalny styl. Paprocki Brzozowski tworzą bardzo kobiece i seksowne kolekcje. Maciej Zień jest baśniowy, to takie wymarzone suknie. Dawid Woliński uwielbia spektakularność. Łukasz Jemioł nawet jeśli tworzy suknię ma pewna nutkę nonszalancji, luzu. Gosia Baczyńska to jest absolutne rękodzieło. Joanna Klimas to klasyka ale z chyba coraz większym twistem. Ta różnorodność nie pozwala mi wyróżnić jednego projektanta. W gronie najważniejszych projektantów jest duet MMC, który tworzy modę awangardową, tak bardzo inną od pozostałych projektantów, że mogę wyróżnić MMC właśnie. W ich kolekcjach nie znajdziesz klasycznej sukienki. Zawsze coś się tam zadzieje co spowoduje, że stanie się offowa. I to jest świetne! Przez pewien czas był wielki szał na bycie projektantem. Ludzie sobie wymyślali, że teraz będą projektować i szyli szare bluzy i tiszerty z nadrukiem. Na szczęście mamy to za sobą i młodzi projektanci też mają swój styl i chcą wyrazić siebie.

fot. Filip Okopny/Fashion Images.

Jak wygląda twój codzienny dzień pracy?
Na co dzień pracuję w agencji PR-owej. Jestem właśnie na zaległym urlopie i za dosłownie dwa dni zaczynam pracę w nowej agencji, więc mój plan dnia pewnie ulegnie zmianie. Natomiast nie będą to drastyczne zmiany. Wstaję po 7. Zawsze jem w domu śniadanie. Od 9 do 17 jestem w biurze. Praca PR – owca jest zróżnicowana więc w ciągu tych 8 godzin dzieje się wiele różnych rzeczy. Po pracy siłownia, a w piątki joga. Nad pokazami pracuję w tzw. czasie wolnym. Spotkania staram się umawiać po 17 tak by pogodzić wszystkie obowiązki. A koncepcje pokazów wymyślam w nocy. Kiedy wszystko wokół śpi, jest cisza, ja w słuchawkach spisuje swoje pomysły. Np. odpowiadając na pytania do tego wywiadu zorientowałem się, że jest już widno, jest 4:30 a ja muszę wstać o 9 bo reżyseruje dziś pokaz… No ale przed wywiadem rozpisałem koncepcje dwóch kolejnych. Gorący okres.

Co najbardziej Cię motywuje?
Sukces. Kiedy projektant przychodzi po pokazie i jest zadowolony, a goście gratulują mi, tu cytat, kolejnego pięknego pokazu, to bardzo motywuje. To znaczy, że jestem odpowiednią osobą w odpowiednim miejscu. I kiedy wymyślam i tworzę kolejny pokaz, wprowadzając ludzi do świata projektanta ale też mojego i ludzie to czują to jest bardzo motywujące. Kocham tę pracę i oczywiście mogę powiedzieć, że motywuje mnie coś innego ale mnie zawodowo nic nie uskrzydla bardziej niż świetne recenzje będące reakcją na efekt mojego kolejnego spełnionego marzenia – bo każdy pokaz jest kolejnym marzeniem.

fot. AKPA

Maciej Majzner za 5 lat. Jak wyobrażasz sobie siebie za kilka lat? Jakie masz cele?
Właśnie jestem w momencie życia, w którym okazało się, że planować owszem można, jednak los ma dużo do powiedzenia. Przeprowadzając się do Warszawy 5,5 roku temu mówiłem, że jadę na 5 lat i wracam do mojej ukochanej Łodzi. 5 lat minęło i nic nie zapowiadało powrotu, aż nagle pojawiła się tak ciekawa propozycja pracy, że decyzję o powrocie podjąłem w tydzień. Właśnie mam wokół siebie spakowane 5 lat życia.
Mam jednak plany. Za 5 lat chciałbym przede wszystkim mieć dziecko. I myślę, że jeśli to dziecko się pojawi – priorytety i plany zmienia się diametralnie. Jestem pewien tego, że będę reżyserowal i produkował pokazy, bo w tym spełniam się jak w niczym innym. Bedę PR- owcem bo bardzo lubię tę pracę i mam wrażenie, że ona lubi mnie. Chciałbym też wspierać młodych artystów – muzyków, projektantów. Być może otworzyć swoją agencję artystyczna. Marzę też by mieć swoją malutka piekarnię. Tych celów jest wiele. Jestem pracoholikiem więc to głównie cele zawodowe. Choć prywatne też są. Ale na to przyjdzie czas.

Jaki jest Maciej Majzner prywatnie? Masz jakieś ulubione miejsca, w których czujesz się komfortowo? Jak spędzasz czas wolny od pracy? Masz swoje ulubione miejsca?
Maciej Majzner zawodowo jest przebojowy, zdecydowany, pewny swoich pomysłów. Uwielbiam nie tylko tworzyć pokazy ale też na nie chodzić, spotykać znajomych, rozmawiać, śmiać się. Lubię być w stadzie. Prywatnie natomiast jestem samotnikiem. Lubię spędzać czas całkiem sam. Jestem jedynakiem, więc nie miałem nigdy kogoś kto był obok z kim spędziłem dzieciństwo czy czas po szkole. Uprawianie sportu zawodowo też nie powiększało grona bliskich osób. Miałem znajomych ale nikogo bardzo bliskiego. I tak jest do dziś. Mam mnóstwo znajomych i ludzie myślą, że jestem duszą towarzystwa. A tymczasem mam kilkoro przyjaciół. Uwielbiam zamknąć się w domu z książką, iść do kina, do teatru, na koncert. Sam. Przeżywać to po swojemu. W Warszawie nie mam ulubionych miejsc. Przez 5 lat nadal ich nie znalazłem. Lubię wracać do mojej rodzinnej Łodzi. Ona jest tym moim miastem z piosenki Marii Peszek. Ciekawe jak będzie mi tam na stałe po 5 latach przerwy. Czuję, że zaczynam świetny czas. Uwielbiam wracać do Gdańska, w którym spędziłem wakacje kilkanaście razy. Mam tam swoją ulubioną uliczkę i kawiarnię.

Jaka jest twoja ulubiona książka?
Mały Książę. Absolutne odkrycie rok temu. Kolejny raz. Czytałem kilka razy pod rząd i z każdym kolejnym razem znajdowałem coraz więcej siebie.

Zdjęcie główne:  Jacek Kurnikowski/AKPA