To niezwykle szczera rozmowa. To pierwszy wywiad dwóch fascynujących kobiet. O przyjaźni, byciu prawdziwym, o wzlotach i upadkach. Poznajcie ich historię: Jola Lewicka i Marta Małecka. Jola Lewicka projektantka bielizny, doradza kobietom jak mieć fantastyczną relację ze swoim ciałem, podążać za jego zmianami związanymi ze zmianą wagi ciała i wiekiem, chorobami, zmianami, które niesie nam życie. Stara się odpowiedzieć na pytanie co pomaga czuć się wolną od kompleksów i ocen innych ludzi. Marta Małecka – trochę przysłowiowa „która żadnej pracy się nie boi. Specjalistka od wprowadzania nowych produktów, projektów, stawiania firm od zera. Często zajmuje się tzw. Tematami niemożliwymi do zrobienia, jeśli sama widzi w nich wartość. Lata pracy w polskich (ATM SA) i międzynarodowych korporacjach (Sony, Live Nation, DB Schenker, PostNord) na najwyższych stanowiskach, dały jej możliwość rozwoju oraz tworzenia własnych recept na sukces w obszarach: rozwoju zespołów, sprzedaży, product managementu, zarządzania.

Jak wyglądało Wasze pierwsze spotkanie?

Marta: Po raz pierwszy spotkałyśmy się w 2012 roku, kiedy Jola miała wystąpienie motywacyjne na konferencji dla przedsiębiorczych kobiet. Wówczas wymieniłyśmy kilka zdań, a ja byłam kompletnie oczarowana kobietą, która na scenie opowiedziała o swoich słabościach i o tym jak przekuwa je w siłę. Wiedziałam, że chcę jeszcze z tą kobietą mieć kontakt, bo taka prawda bijąca od człowieka w biznesie to prawdziwa rzadkość. Drugi raz – w połowie października 2016 roku Jola poszukiwała rozwiązań w zakresie logistyki, a ja prowadzę firmę zajmującą się właśnie logistyką. Kiedy się spotkałyśmy, obie zrozumiałyśmy, że Li Parie nie potrzeba wsparcia w zakresie logistyki, potrzeby są zupełnie w innym obszarze. Mam takie powiedzenie, że każda firma jest na rok przed upadkiem, niektóre nawet dzieli krótszy odcinek czasu. W przypadku Li Parie, podobnie jak w przypadku innych firm odnoszących sukcesy – szybki rozwój firmy bywa trudnym momentem. Brakuje specjalistów, pojawiają się okresowe problemy z przepływami finansowymi. Jola jest geniuszem w zakresie projektowania, designu oraz konstrukcji bielizny. Było dla nas obu jasne, że musimy pozwolić jej projektować i zrobić wszystko, by te projekty uszyć i jak najszybciej wyjść z nimi do naszych Klientek.

Jola: Widziałyśmy się gdzieś wcześniej. Nie rozważałam wcześniej wprowadzenia wspólniczki, byłam typem “ JA SAMA”. Trochę też się tego bałam, bo trzeba się obnażyć, pokazać co nie wychodzi, odkryć wszystkie niefajne rzeczy, żeby się nimi zająć. Trzeba być szczerym, pracować w tym samym tempie – a moje tempo jest mordercze – od lat po 12-14 godzin non stop. Przez lata trudno mi było uwierzyć, że jest taki drugi “wariat” co “lubi robić” i ma to samo tempo i ekscytację w pracy. Jestem samotnikiem, lubię swoją przestrzeń – więc nie rozważałam w swoim biznesie wspólniczki. Kiedy poznałam Martę – poczułam dużą lekkość, ulgę, rozumiałyśmy się bez słów. Dawno nie spotkałam człowieka, który ma ten sam poziom kompetencji, wewnętrznej motywacji, niczego się nie boi, nagle niemożliwe jest możliwe. Ona łapie wszystko w mig, nie muszę sama popychać spraw do przodu, tłumaczyć, motywować jej do działania, czy pocieszać. Po prostu wszystko gra w naszej codziennej współpracy.

Jola co Ciebie skłoniło do poszukiwania wspólniczki? 

Spotkałyśmy się przy okazji innego projektu. Bardzo szybko zobaczyłyśmy, że będziemy razem pracować i rozwijać zupełnie inny obszar, niż to co nas doprowadziło do spotkania. Marta to fajna energetyczna kobieta, genialny mózg, pracowita, skupiona, otwarty umysł, bystra, silna, pełna entuzjazmu i energii, pozytywnie nastawiona, taki fajny człowiek po prostu. Od roku, zanim poznałam Martę – działo się bardzo źle w mojej firmie. Chociaż toczona w firmie zespołem rodzinnym, czułam, że wszystko się kurczy, niszczy, a ja nie mam już siły walczyć samej. Chciałam rozwijać Li PARIE, widziałam ogromny potencjał, czułam że stworzę niesamowite projekty ale… Zobaczyłam że ja ze swoją wizjąidę bardzo szybko do przodu, a ludzie których mam dookoła siebie po prostu mnie nie lubią.Również kompetencyjnie i jakością swojej pracy zostają w tyle. Osoby, którym oddałam sporą władzę nad Li PARIE, kompletnie nie rozumiały o co chodzi z prowadzeniem firmy. Zobaczyłam, że brak mi sił, aby dalej to ciągnąć. Atmosfera w biurze była coraz gorsza, przenosiła się do salonów. Zdałam sobie też sprawę też z tego, że zupełnie nie miałam kontroli nad kosztami, które rosły w kosmicznym tempie. Musiałam to zatrzymać. Wiedziałam, że sama nie dam rady i kompletnie nie miałam pomysłu jak to zrobić. To był bardzo trudny czas, pomagał mi poranny jogging i wieczorne popłakiwanie. Moja firma obchodziła w 2016 roku 20-lecie, a ja nie miałam siły celebrować.

Zaczęłam prosić w myślach, żeby pojawił się ktoś, kto będzie wkładem to tego biznesu. Raczej myślałam o kimś z otwartą głową, niż o inwestorze. Miałam przeczucie i przekonanie, że takich zapaleńców i pasjonatów jak ja, musi być więcej. I pojawiła się Marta Małecka-Krajewska. Zaczęłam wychodzić z dołka, posprzątałyśmy w firmie w obszarze formalności, finansów, organizacji pracy, produkcji. Zaprosiłyśmy fajnych ludzi do współpracy i ruszyłyśmy do rozwoju Li PARIE. Dobrze nam się pracuje, świetnie się motywujemy do pracy, ale i motywujemy innych, a przy okazji świetnie się bawimy 😉 

Jaki jest podział obowiązków między Wami?

Marta: Jola jest projektantką, najlepszą brafiterką i człowiekiem od sprzedaży jakiego znam. Jest niewiarygodnie wprost dobra w kontaktach bezpośrednich. Szybko skraca dystans i buduje relację z drugim człowiekiem. Dlatego często można ją spotkać w naszych salonach. Umówiłyśmy się, że ja odpowiadam za sprawy finansowe, prawne i kadrowe. Poza tym pracuję z naszym zespołem kierowniczek i brafiterek nad rozwojem ich kompetencji. Obie prowadzimy eventy, promujemy firmę podczas targów, konferencji i pokazów. Mamy szczęście być dla siebie nawzajem backupem:)

Jola: Podział obowiązków jest taki, że każdy robi to co lubi, czuje i wie jak zrobić najlepiej. Marta ma “ekscytację” do cyferek, kocha je i jak widzi tabelkę, to tak jak ja bym zobaczyła gorset, najwyższe krawiectwo – pełna ekstaza!!!! Nauczyła mnie odszyfrowania cyferek, tabelek, robienia analiz – przeglądania, podsumowywania. Najważniejsza z tego wszystkiego jest analizowanie kosztów, stanów magazynowych, prognozowania i organizowania produkcji. Bardzo to magiczne, kiedy przeglądając zestawienia sprzedaży odkrywam, że sprzedają się takie modele, które “myślałam” ze się nie sprzedają. Cyferki są magiczne, fajnie je odkrywać. Bardzo fajne w pracy z Martą jest też stawianie czoła problemom. Pracując wcześniej z innymi ludźmi zawsze kończyło się tak, że wszystkie problemy ważne i nie ważne były rozwiązywane na zasadzie „Jola jest problem i go rozwiąż”. Teraz jest tak, że dzielimy problemy na dwie. Marta to bardzo kompetentny partner, który, jak ja – nie boi się zadzwonić do samego “Pana Boga” w środku nocy, żeby powiedzieć że Li PARIE potrzebuje pomocy teraz i żeby nam pomógł. Bardzo mi się podoba taki podział, kiedy jesteśmy wsparciem dla siebie. Uzgadniamy wspólnie decyzje, krótko i bez wielogodzinnych narad , a zarazem prosto, bezpośrednio i bez emocji. W skrócie: Ja to produkcja, część kreatywna, media, body therapy & relation therapy, obsługa klienta, kontakt bezpośredni, eventy. Marta – organizacja firmy, podatki, finanse, sprawy prawne, księgowe, banki, centra handlowe, opieka nad zespołem. Dużo z tych rzeczy nam się zazębia – wszystkie kierunki działań i decyzje są wspólne. 

Marta, Jola jest bezpośrednia, występuje w telewizji. Jej związek z Jean Francois był wielokrotnie opisywany przez media. Jak Ty się w tym wszystkim odnajdujesz? 

Marta: Jola prowadzi Li Parie od 21 lat. Jest naczelną brafiterką Polski (śmiech:)) i to naturalne, że w tematyce bielizny, ciała, kobiecości i relacji jest w mediach. Jest najlepszą ambasadorką naszej marki, jest w tym autentyczna i prawdziwa. Każda z nas ma inną granicę prywatności. Historia Joli i Jean Francois jest niemal jak z filmów o miłości. Jeśli oboje czują się dobrze w mediach, czemu nie mówić o miłości po 40, o dobrym życiu pełnym akceptacji i przestrzeni, o ciele, o seksie i w końcu o bieliźnie. Obie wiemy, że jeśli Joli nie ma, bo przecież co 2 tygodnie jest we Francji lub jeśli po prostu jest taka potrzeba, to ja z przyjemnością poprowadzę pokaz, rozmowę, nagranie. Jeednak tak długo jak Joli sprawia to przyjemność, jest to jej domeną:)

Jola: Moim ogromnym rozdarciem było to, że moje życie osobiste po wielu wielu latach fajnie się zaczęło układać. Przeżywałam piękną miłość z Francuzem Jeanem Francoisem, a z drugiej strony moje życie zawodowe było na zakręcie. Często jak wysiadałam na lotnisku we Francji, gdzie czekał na mnie ukochany, witałam go smutna, popłakiwałam. Problemy ciągnęły się za mną, nie mogłam się oddzielić o tego, co się działo cały tydzień i co się wydarzy następnego tygodnia w pracy. 

Czy spędzacie czas wolny razem? 

Marta: Obie kochamy życie ponad wszystko, więc mamy podobny sposób na relaks i reset. Razem tańczymy do upadłego, jeździmy na rolkach, a nasze nocne rozmowy owiane są legendą. Nie stawiamy jasnych granic pomiędzy życiem osobistym, a zawodowym, bo nie wierzymy w taki podział. Zwłaszcza, że nasza praca jest naszą autentyczną pasją. Dbamy też o to, aby ludzie z którymi pracujemy czuli się częścią tego przedsięwzięcia. Regularnie spotykamy się z zespołem i nie są to tylko spotkania zawodowe. Robimy to, bo obie wierzymy, że zespół tworzy się wtedy, kiedy razem przechodzi przez trudności, ale też kiedy razem świętuje i się cieszy.

Jola: Bardzo byśmy życzyły sobie – mieć czas, ale tempo w jakim żyjemy jest zawrotne. Ja pomieszkuję trochę we Francji, Marta średnio 2 dni w tygodniu jest w Poznaniu – tam prowadzi firmę logistyczną. Dzieje się dużo, łapiemy chwile, mało nam czasu dla siebie, bo zajmujemy się sprawami firmy. Bardzo kochamy życie, cieszymy się każdą chwilą. Tyle jest entuzjazmu w nas i ciągle nam się chce wszystko robić. Udaje nam się zjeść wspólną kolację, pobiegać, potańczyć, ale najwięcej czasu spędzamy na rozmowie przez telefon, kiedy wychodzimy na spacer ze swoimi psami.

Które rzeczy Was różnią, a które łączą?

Marta: Zdecydowanie łączy nas pasja do życia, do pracy, do ludzi. Obie jesteśmy, jak to mówię „chore na robotę”. Nie ma dla nas rzeczy nie do zrobienia i nie do załatwienia. Nie poddajemy, kiedy pojawiają się trudności. Zamiast wpadać w nerwowe napięcie, koncentrujemy się na rozwiązaniach. Lubimy pracować ze specjalistami, poszukujemy mądrych, sprawnych biznesowo osób i budujemy w ten sposób wokół siebie dobry zespół. Obie nade wszystko cenimy rozwój osobisty, zawodowy, więc czerpiemy od siebie, poszukujemy inspiracji wokół. Mamy też zaspokojone swoje ego. Każda z nas już odniosła niekwestionowany sukces w swojej dziedzinie, a nasze wspólne działanie nie jest obliczone na uzyskanie korzyści stricte osobistych. Mamy frajdę z tego co robimy, czujemy dumę kiedy widzimy zgrany zespół, któremu przewodzimy i zachwycone kobiety odkrywające swoje ciała na nowo dzięki naszej kolekcji bielizny. Łączy nas energia z jaką podejmujemy działania i sam fakt, że my po prostu czujemy się najlepiej – właśnie w działaniu. Mamy różne doświadczenia życiowe i zawodowe. Jola odbiera i komunikuje się na poziomie świata emocji, ciała, znacznie bardziej niż ja. Ja z kolei układam działania w powtarzalne procesy, analizuję ryzyka, komunikuję się z zespołem w salonach. Lubię mieć plan, nawet po to, aby od niego odchodzić i go modyfikować świadomie. Jola jest mistrzynią improwizacji. To o tyle zabawne, że osoby, które znają mnie z innych moich projektów mówią o mnie, że moje drugie imię to improwizacja:)

Jola: Mamy podobny pęd i głód życia, głód bycia w działaniu i głód rozwoju osobistego. Obie mamy otwarte umysły, nie widzimy brak limitów w dokonywaniu niemożliwego, jesteśmy bardzo pracowite. Mamy trochę męski sposób myślenia – mówimy wprost, krótko, bezpośrednio, nie tracimy czasu na mówienie o innych – tylko o tym co nas dotyczy i co mamy do zrobienia. Nie wchodzimy bezcelowo w emocje. Zobaczyłam że jak jestem w emocjach to nie jestem prawdziwa i nie widzę rzeczy takimi jakie są. Emocje mi przysłaniały obraz sytuacji. Sporo w tym obszarze nauczyłam się od Marty – jak nie wchodzić w emocje, kiedy w niczym nam to nie pomoże, a będzie tylko spełnieniem cudzych potrzeb. Widzę teraz, że kiedy opanuję emocje – jestem najlepsza, mam siebie i mogę rozwiązywać problemy, a nie kreować telenowelę. Obie – mamy potrzebę gromadzenia koło siebie profesjonalistów, ludzi którzy znają się na tym, o czym mówią. Wówczas praca jest bajką, wszystko jest proste, możliwe i nie jest kosmicznie drogie. Różni nas przeszłość, Marta wiele lat przepracowała w korporacjach. Ja od zawsze niemal prowadzę i zbudowałam od zera własną firmę. Czasem chce mi się śmiać, kiedy Marta zapomina, że pracuje na swoich zasadach i przypomina mi zasady pracy raczej korporacyjne niż własne działania, myślenia albo ubierania. Tłumaczę jej wtedy, że naczelna zasad jest taka, że mamy zapytać ciało rano, co ma ochotę założyć, w czym będzie się czuła najlepiej, jaki mamy plan dnia i co będzie nam się chciało porobić. My ustalamy zasady, co jest najlepsze dla nas, będzie najlepsze dla wszystkich. Mamy też dwie różne energie. Marta jest zadaniowa, skupiona na działaniu, mega mózg i serducho, z włączonym (od jakiegoś czasu) pięknym ciałem. Ja kreatywna, pracowita, świetna w kontaktach, medialna busineswoman, pracująca z ciałami i z energią. Tak powstał nam świetny DUET – fascynujące jest to kiedy uczymy się od siebie – ja odkryłam magię cyferek, Marta magię świadomości ciała. Wiele razy myślę o tym, że potrzebowałyśmy spotkać siebie. 

Największa Wasza kłótnia była o…

Marta: Nieporozumienia między nami dalekie są od kłótni. Jak się spotykają dwie świadome siebie kobiety z zaspokojonym ego i poukładanymi emocjami, to raczej mowa o poznawaniu się lepiej. Uwielbiam w Joli to, że ona zawsze mówi co myśli, dzięki temu nie ma domysłów, jest rzeczowa rozmowa, a to bardzo ułatwia funkcjonowanie.


Jola: Była jedna szczera odkrywająca rozmowa o pozwoleniu na bycie sobą w tej biznesowej relacji. Potrzebowałam, aby Marta pozwoliła mi być sobą, nawet jeśli moje zachowanie będzie dla niej dziwne. Chciałam, żeby widziała mnie taką jaką jestem i żeby mnie nie zmieniała. Wcześniej wiele osób które ze mną współpracowały próbowało mnie zmieniać: managerki, rodzina, współpracownicy i mówić kim mam być lub nie być, żeby było dobrze. Ja z czasem zrozumiałam, że jak nie będę sobą, to to wszystko nie ma sensu. Współpraca w biznesie, to nie kwestia pieniędzy, bo zawsze umiałyśmy je zarobić, ale kwestia bycia sobą, realizowania siebie, poczucie lekkości i dobrej zabawy w prowadzeniu wspólnego projektu. Ustaliłyśmy sobie wtedy, że ja będę akceptować ją totalnie. Nie musi nic zmieniać, wszystko co robi i kim jest, jest dobre. Wybrałyśmy ten duet, żeby się dobrze bawić, robić mnóstwo niesamowitych rzeczy i ma nam to dawać oprócz samorealizacji frajdę. My w tym duecie, to wsparcie, prawda, szczerość, współpraca, rozwój i inspiracja plus to, żeby się pośmiać z siebie jak przekombinujemy . Lubię Martę za to że nie wchodzi w emocje – to mi bardzo imponuje. Jest tak skupiona na celu czyli tym, co mamy do zrobienia, że nie traci czasu na długiej rozmowie o problemie. Szuka pozytywów i rozwiązań. Bardzo szybko możemy się zająć następną sprawą, a potem wymyślimy sobie kolejną. W ten sposób ilość projektów, tematów, zadań,  którymi się zajmujemy w jednym czasie jest nie do policzenia. 

Rozwijacie się: powstał klub ambasadorek, wprowadziłyście piękną, autorską kolekcję kostiumów kąpielowych, tshirty, lazy bagi. Co następne?

Jola: Jestem bardzo dumna z ogromnej kolekcji składającej się z genialnych modeli, która powstała w tak krótkim czasie i z tego jaki efekt wywołuje założona na ciało kobiety. Niesamowite jest to,  że ta bielizna naprawdę daje fizyczną przyjemność odczuwania ciała.Kobiety zaczynają siebie akceptować i postrzegać jako atrakcyjne. Jak tworzę model, to myślę o ciele kobiety, jaki efekt ma wywołać np. poczucie totalnej przestrzeni w ciele jak Spacer. Myślę do jakiej stylizacji go założy np. czarny biustonosz ze zniewalającymi paskami w dekolcie do białej bluzki albo Open Bra dla relacji w długoletnich związkach. Mam wiele pomysłów w głowie – praca z ciałami, terapie, coaching to piękne, magiczne informacje z ciał, przekładam je na produkowanie bielizny. Najbliższe targi w Paryżu – to rozpoczęcie pracy nad przyszłą kolekcją, podczas targów zapowiadamy obecność naszej marki w Europie i jej prezentację podczas następnej edycji  Interfiliere Paris & Mode City  w Paryżu. Ambasadorki to pierwszy projekt niemedialny Li PARIE. Projekt związany z rozwojem świadomości kobiet w 4 ściśle powiązanych ze sobą tematach: ciało, relacje, business, pieniądze. Chcemy też rozwinąć linię produkcyjną ubrań powiązanych z modelami bielizny, bieliznę sportową, dla mam karmiących, bieliznę nocną, akcesoria, kosmetyki do pielęgnacji kobiecego ciała. 

Marta: Jola projektuje genialną bieliznę, która jak dziwnie by to nie zabrzmiało – komunikuje się z kobiecym ciałem i sprawia, że nasze Klientki odkrywają swoje ciała na nowo. Rośnie ich siła, poczucie wartości, kobiecości. Wiemy, że zrobimy wszystko, by więcej kobiet mogło poznać właśnie ten stan. Pragniemy, aby Li Parie było marką ogólnopolską. Pracujemy więc nad modelem franczyzy, bo Li Parie to nie jest sklep z bielizną. Uruchamiamy też działania związane z wejściem na inne rynki europejskie i światowe. Ale też… pracujemy nas poszerzeniem kolekcji o akcesoria erotyczne i ubrania. Już teraz nasza kolekcja letnia: t-shirty, tuniki, topy z siatki czy sukienki spotyka się z bardzo pozytywnym oddźwiękiem wśród naszych Klientek.

Bez czego nie mogę żyć?

Jola: Bez miłości do siebie, myślenia “ odwrotnie” i poczucia magii w ciele.

Marta: Bez działania, bez radości, bez ludzi.