Torebki to pasja naszych dzisiejszych bohaterek. Wywiad z założycielkami GOSHICO. Wyjaśniają jak im się udało bez kapitału i biznesplanu osiągnąć sukces.
Redakcja: Jakiś czas temu napisaliśmy artykuł na temat jednej z polskich marek. Dostaliśmy mnóstwo zapytań od czytelników, że jak to możliwe… Myśleli słysząc nazwę tej marki wcześniej, że jest z zagranicy. Podobnie jest z Wami. Uważam, że polskie marki mają doskonałą jakość, detale i fajny design. Niczym się nie wyróżniamy. Skąd zatem pomysł na nazwę Goshico?
Małgosia Kotlonek- Horoch: Nazwa marki pochodzi od mojego imienia. Tak zwracała się do mnie moja przyjaciółka. W czasie, gdy zakładałyśmy z siostrą Agnieszką GOSHICO zdecydowałyśmy, że to będzie idealna nazwa dla naszej marki. Już wtedy planowałyśmy ekspansję na zagraniczne rynki i chciałyśmy, aby nazwa dobrze brzmiała nie tylko dla Polek.
Widać, że polscy projektanci nie odcinają kuponów, stale inwestują, rozwijają marki. Podobnie jest u Was. Sesje już nie w Polsce, ale np. na Sycylii…Co stanowi dla Was motywację w pracy?
Jako projektantka i osoba odpowiadająca za artystyczną część GOSHICO mam nieustanną potrzebę tworzenia. Jak tylko skończę projektować jedną rzecz, to już myślę o kolejnej. Do pracy artystycznej nie trzeba mnie namawiać. Ale nasza praca jest wielopłaszczyznowa i wiadomo, że nie wszystkie aspekty prowadzenia działalności są tak samo ciekawe. Największą motywacją są nasze klientki. Wiele z nich posiada od kilku do kilkudziesięciu torebek GOSHICO. Takie klientki w dzisiejszych czasach to prawdziwy skarb. Ważny jest też dobry i zgrany zespół, który wzajemnie siebie motywuje. W pracy spędzamy większość czasu, bardzo ważne jest otaczanie się osobami, które patrzą w tym samym kierunku i mają podobne ambicje. Nasz zespół jest niezwykle zgrany.
Dlaczego torebki, a nie odzież?
GOSHICO powstało z pasji tworzenia, z hobby. Projektowałam biżuterię i zajmowałam się metaloplastyką, a Agnieszka szyła torebki.
W pewnym momencie naszymi odbiorcami stały się nie tylko nasze koleżanki. Nie mogę nawet powiedzieć, że to zaplanowałyśmy.
Zwyczajnie zaczęłyśmy rozwijać to, na co było zapotrzebowanie. Powrót do projektowania biżuterii i odzież to kolejny krok, ale nie chcemy zdradzać jeszcze szczegółów.
Ile ma Pani torebek w swojej szafie? Czy są tam torebki Goshico czy jest np. Prada?
W mojej szafie znajdują się tylko torebki GOSHICO. Zawsze kilka z najnowszej kolekcji, pokazuje je na instagramie, zabieram ze sobą w podróż. Jest też ponadczasowa skórzana BOXY – torebka, którą zaprojektowałam sobie do ślubu i prześmieszna torebka z patternem z gąską. Mój projekt sprzed kilku lat. Mam dystans do mody, a ta torba jest tego najlepszym przykładem. Już niebawem wypuszczam kolejny szalony projekt z przymrużeniem oka. Moja siostra też ma w szafie tylko GOSHICO. Agnieszka jest matką dwóch chłopców, potrzebuje dużych, wygodnych i praktycznych torebek. Wiele modeli w GOSHICO jest stworzonych z myślą o współczesnej mamie.
Charakterystyczna cecha torebek Goshico to?
Nasze klientki mówią, ze torebki GOSHICO są inne niż wszystkie. Myślę, że udaje mi się to osiągnąć dzięki nieszablonowemu myśleniu.
Jestem plastykiem, ale nigdy nie uczyłam się projektowania torebek. Byłam dobra z matematyki, to w połączeniu z artystycznym myśleniem daje duże możliwości. Sama tworzę konstrukcje naszych torebek. No i jakość. Kiedyś myślałam, że bycie pedantycznym to wada. Rynek jest przepełniony masową produkcją ze wschodu. Przy ich systemie produkcji nie ma możliwości utrzymania wysokiej jakości. My wszystkie produkty szyjemy we własnej szwalni, mamy kontrolę nad produktem od A do Z. Dajemy klientkom jakość, którą dają luksusowe marki, ale w cenie lepszej sieciówki. Dzięki temu i oryginalności projektów wygrywamy na rynku.
Jakie nowe zawodowe wyzwania przed Pania? Gdzie życzyłaby sobie Pani, żeby Goshico było za 5, 10 i 15 lat!
GOSHICO powoli staje się marka lifestylową. W najbliższych latach będę projektowała nie tylko torebki i jestem bardzo podekscytowana tą wizją. Życzyłybyśmy sobie, żeby marka GOSHICO była liderem na polskim rynku akcesoriów modowych i jedną z najbardziej rozpoznawalnych polskich marek. Mamy ogromny potencjał i chciałybyśmy go wykorzystać. Na ten moment jesteśmy małą rodzinna firma, a co będzie za 5,10 czy 15 lat? Obserwujcie nas. Jesteśmy przykładem, ze można stworzyć coś z niczego. Bez kapitału, bez biznesplanu, zwyczajnie z pasji.
Największe zawodowe wyzwanie, któremu musiałyście sprostać?
Branża modowa rozwija się bardzo dynamicznie i to wymaga od nas bezustannego, wielopłaszczyznowego dokształcania się. Każdy dzień, każdy miesiąc jest dla nas wyzwaniem. To jest nieustanna praca nad rozwojem nie tylko marki, ale jest to tez duży krok w rozwoju osobistym.
Nie jestem w stanie przytoczyć jednego przykładu, takich wyzwań były dziesiątki, a może nawet setki. Najważniejsze, że wszystkim sprostałyśmy.
Dziękujemy za wywiad
Dzieki za ciekawy post, terez bede tu zagladac czesciej 🙂