Katarzyna Bosacka – ekspertka od żywności, prowadząca programy w TVN Style, ale przede wszystkim szczęśliwa żona i mama czwórki dzieci. Od lat świetnie godzi życie rodzinne i zawodowe.
Katarzyna Bosacka w ekskluzywnym wywiadzie dla Allaboutlife opowiada o domu, kuchni i rodzinie. Poznaj sylwetkę jednej z ulubionych dziennikarek.
Martyna Rokita: Prowadzi Pani dwa, cieszące się niesłabnącą popularnością programy: „Wiem, co jem i wiem, co kupuję” oraz ”Gwiazdy od kuchni”. Jaki jest cel drugiego z programów?
Katarzyna Bosacka: Gwiazdy, które do mnie przychodzą, oprócz tego, że opowiadają mi o swoim życiu, często również prywatnym, przynoszą ze sobą przepis, który jest realizowany na antenie. Kiedy zbierzemy odpowiednią ilość przepisów na ulubione dania artystów i historii z nimi związanymi, zostanie wydana książka kucharska. Dochód zasili konto Fundacji TVN Nie Jesteś Sam. Cały program przypomina podróż po smakach od dzieciństwa, przez czasy studenckie aż do współczesnych upodobań moich gości.
Martyna Rokita: Ciężko jest namówić gwiazdy na szczere zwierzenia przed kamerą?
Katarzyna Bosacka: Na szczęście moi goście nie mają problemów z tym, by zdradzić mi pewne tajemnice. Wszystko jednak zachowane jest w dobrym stylu i smaku. Nie pytam o sprawy intymne, czy niewygodne, bo nie potrafię być zbyt wścibska. Jako była ambasadorowa (mąż Bosackiej przez wiele lat był ambasadorem w Kanadzie – przyp. red.) potrafię się wykazać taktem i niezłą dyplomacją (uśmiech).
Martyna Rokita: Teraz, kiedy mąż przestał być ambasadorem, może Pani nieco odetchnąć. A może jednak brakuje Pani tych przyjęć, które urządzała Pani dla gości męża?
Katarzyna Bosacka: Nie brakuje mi przyjęć, choć wszystkie bardzo miło wspominam. To była przyjemna część naszego życia na emigracji, ale zdecydowanie wolę kolację zjedzoną w gronie najbliższych. Lubię jednak gotować dla innych. Wciąż się zdarza, że zapraszamy do siebie gości.
Martyna Rokita: Kiedyś ze względu na pracę męża cała Pani rodzina wyemigrowała z kraju. Jednak kto tak naprawdę rządzi u Pani w domu?
Katarzyna Bosacka: W życie rodzinne wpisane są nieustanne kompromisy, ale tak naprawdę, to ja rządzę w domu (uśmiech). Każdy ma swoje obowiązki. Na szczęście wszyscy starają się tak je wypełniać, żeby reszta była zadowolona. Wiadomo, że czasem się czegoś nie chce, ale nikt nie zrzuca pracy na drugiego.
Martyna Rokita: Czy dzieci odziedziczyły po Pani zamiłowanie do kuchni?
Katarzyna Bosacka: Najstarszy syn, jak chce to potrafi coś ugotować, ale kuchnia to nie jest miejsce, z którym by wiązał swoją przyszłość. Natomiast moje dziewczyny gotują świetnie. Zosia, która ma 14 lat dla mnie jest mistrzynią świata w smażeniu naleśników. Nigdzie nie jadłam lepszych i cieńszych niż z patelni własnej córki. Natomiast specjalnością Marysi są makarony i ciasta. Najzabawniejsze jest to, że niespełna pięcioletni Franek marzy o tym, żeby zostać szefem kuchni. Już się bierze za krojenie warzyw na sałatkę, z radością przygląda się jak gotuje reszta i bardzo chce pomagać, a przede wszystkim jest smakoszem (uśmiech).
Martyna Rokita: Aż przyjemnie słuchać takich pochwał, w czasach, kiedy większość dzieci nauczona jest, że wszystko robią za nie rodzice, dziadkowie, albo nianie.
Katarzyna Bosacka: Nie zawsze jest kolorowo. Czasem świeci słońce, a czasem deszcz, ale generalnie nie mogę narzekać. Mam poczucie, że w naszej dużej rodzinie współpraca układa się całkiem nieźle. Dzieci w większych rodzinach są bardziej samodzielne. Szybciej uczą się rzeczy, których jedynaka trzeba uczyć przez wiele lat, m.in. współdziałania, opieki i zwracania uwagi na drugiego człowieka czy dzielenia się. Niektórzy mówią, że jak się ma jedno dziecko to się żyje tylko dla niego. Z kolei jak się ma więcej, to trzeba serce podzielić na kilka części. Nie do końca się z tym zgadzam. W naszej rodzinie nikomu nie brakuje miłości. Nie dość, że my z mężem kochamy się od wielu lat, to nasze dzieci kochają się pomiędzy sobą, miłość rodzi miłość więc w rzeczywistości jest jej dużo więcej.
Martyna Rokita: Już kiedyś media wytknęły Pani obrączkę na lewej dłoni. Z naszej rozmowy wynika, że nie rozwiodła się Pani z mężem i nic na to nie wskazuje.
Katarzyna Bosacka: Wszystko u nas w porządku. Niestety obrączka na prawą dłoń od jakiegoś czasu już się nie mieści.
Martyna Rokita: Kto robi zakupy u Pani w domu?
Katarzyna Bosacka: Wyłącznie ja (uśmiech). W ogóle mam wrażenie, że ciągle spędzam czas w sklepie, ale jak ma się dużą rodzinę i nie chce się jej otruć, to trzeba racjonalnie wybierać wszystkie produkty.
Martyna Rokita: Naprawdę czyta Pani dokładnie wszystkie etykiety?
Katarzyna Bosacka: Tak, a kiedy mieszkaliśmy w USA, a potem w Kanadzie, w sklepie spędzałam dużo więcej czasu niż teraz, bo musiałam się bardziej skupić na angielskich napisach (uśmiech).