Apetyczne nowalijki? Na początku wiosny jest na nie za wcześnie. Te prawdziwe, rodzime pojawią się dopiero w czerwcu – podkreślają naukowcy z SGGW.
Naukowcy z SGGW radzą powstrzymać entuzjazm związany z dostępnymi w sklepach i na targowiskach z nowalijkami. Dawniej pierwsze warzywa, takie jak sałata, rzodkiewka, ogórek czy pomidor świadczyły o przyjściu wiosny i rozpoczęciu sezonu na świeże produkty. Dopiero przełom maja i czerwca to czas pojawiania się właściwych nowalijek – tych rosnących na polach. Obecnie polski konsument ma dostęp do świeżych warzyw i owoców cały rok dzięki międzynarodowej wymianie towarowej oraz produkcji w szklarniach i pod osłonami.
Dr hab. Ewelina Hallmann tłumaczy, że nowalijki wymagają długiego nasłoneczniania, a wczesnowiosenny dzień wciąż jest za krótki na ich potrzeby. Mimo to polskie warzywa trafiają do sprzedaży. Od marca do maja sprzedaje się produkty krajowe uprawiane pod osłonami i w szklarniach. Są smaczniejsze od importowanych nie tylko dlatego, że mają większe szanse na to, by dojrzeć, lecz także dlatego, że to nasze rodzime, preferowane przez konsumentów odmiany.
Podczas kupowania rzodkiewek należy zwrócić uwagę na ich liście: zwiędnięte i zżółkłe świadczą o tym, że roślina nie jest pierwszej świeżości. Podobnie sprawa ma się z pomidorem: jego szypułka powinna być miękka i zielona. Ogórki, sałatę i szpinak sprzedawane w folii trzeba jak najszybciej z niej odwinąć, wyjąć go z opakowania i położyć na sitku lub w innym naczyniu, w którym będą mogły „oddychać”. Wszystkie rośliny liściowe najlepiej spożywać w dniu zakupu.
Długi transport
Świeże warzywa kupowane w środku zimy są twarde, mało słodkie i bez zapachu. Nie ma się jednak czemu dziwić – wyjaśniają eksperci – od grudnia do lutego większość warzyw sprzedawanych w Polsce jest sprowadzana z krajów, w których trwa wówczas sezon polowy. Aby warzywo przetrwało długi transport, magazynowanie i po tym wszystkim dobrze prezentowało się przed kupującymi, musi być ścięte jeszcze w fazie niedojrzałej.
„Pomidory z Maroka czy z Izraela są zrywane w tzw. stanie zapalonym: dopiero bielejące, jasne, pomarańczowe. Nie zdążyły jeszcze wytworzyć (…) tego wszystkiego, co warunkuje ich smak i zapach. Po przybyciu do kraju docelowego poddaje się je szybkiemu dojrzewaniu, które najczęściej polega na gazowaniu ethrelem lub dwutlenkiem węgla. Te gazy powodują powstawanie etylenu, czyli hormonu starzenia odpowiedzialnego za dojrzewanie owoców. Warzywa w ciągu doby nabierają więc apetycznych barw, ale nie smaku, zapachu i miękkości. Pozbawione są też większości substancji odżywczych” – wyjaśnia dr hab. Ewelina Hallmann z Katedry Żywności Funkcjonalnej, Ekologicznej i Towaroznawstwa Wydziału Nauk o Żywieniu Człowieka i Konsumpcji Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.
„Aby przyspieszyć zbiory, rolnicy stosują intensywne nawożenie azotowe, bo azot jest potrzebny roślinom do produkcji biomasy. Korelują go ze światłem – zatem im krótszy dzień, tym mniej czasu mają na jego wykorzystanie. Nadmiar odkładają w postaci azotanów, które same w sobie nie są szkodliwe, ale produkty ich przemian już tak. Podczas transportu i przechowywania warzyw, zwłaszcza w wysokiej temperaturze i przy niskim dopływie tlenu, azotany redukują się do szkodliwych azotyn. Te z kolei przyczyniają się do zwiększonej produkcji rakotwórczych nitrozoamin” – wylicza badaczka.
Jak tłumaczy, najwięcej azotanów kumuluje sałata, rzodkiewka, szpinak i inne warzywa liściowe, które łatwo przechowują duże ilości związków. Mniejsze ryzyko występuje w przypadku roślin, których częścią jadalną są owoce. Owoc to osłona nasion, zatem w pomidorach czy ogórkach szkodliwych substancji jest mniej.
Źródło: Karolina Duszczyk, PAP – Nauka w Polsce www.naukawpolsce.pap.pl, Zielonyogrodek.pl