Redakcja: Małgosiu, jesteś blogerką, pisarką, mamą. Co jest dla Ciebie najważniejsze?
Małgorzata Dawid-Mróz: Mój blog Manufaktura Radości urodził się na rok przed moją córką, to takie moje pierwsze dziecko. Pisanie jest dla mnie bardzo ważne i przez 8 lat prowadzenia Manufaktury Radości, nie było takiego miesiąca aby na blogu nie pojawił się post.
Jasne jest jednak, że moje życie prywatne dla mnie liczy się nie mniej niż praca. Robię to co kocham i dlatego nie muszę ciągle wybierać między tym co ważne i ważniejsze, bo po prostu na wszystko co dla mnie istotne znajduję czas. W końcu w życiu musi być równowaga!
R: Panuje opinia, że Polacy to ponuraki, nie potrafią się cieszyć i często szukają problemów tam gdzie ich nie ma. Zgadzasz się z tym stwierdzeniem?
Mamy sporo wad, ale nie lubię generalizowania. Wśród Polaków faktycznie znajdziemy ludzi, którzy wiecznie narzekają, są negatywnie nastawieni do życia i wszędzie widzą problemy, ale tacy ludzie są wszędzie.
Kiedy patrzę na młode pokolenie, na ludzi którzy mają teraz po 20 lat widzę, że oni są już często inni od choćby 50 latków. Mają szersze spojrzenie, więcej odwagi, spełniają marzenia.
Pokolenie moje i naszych rodziców też nadrobiło wiele jeśli chodzi o podejście do życia i nastawienie. Narzekanie chyba robi się coraz bardziej passe i ja się z tego cieszę.
R: Na swoim blogu Manufaktura Radości zarażasz optymizmem. Skąd w Tobie tyle pokładów radości, zachwytu nad światem? Skąd czerpiesz siłę i chęć zarażania innych dobrym nastrojem?
Świat zachwyca mnie nie od wczoraj, może dlatego, że mam za sobą wiele obiektywnych trudności i potrafię docenić spokojne, pełne radości życie. Wiem jak smakują spełnione marzenia, mam fajną, pełną temperamentu córkę i oko do tego co dobre.
Jestem taką trochę życiową hedonistką i potrafię czerpać energię z małych przyjemności. Myślę, że to jest umiejętność, której wielu ludziom brakuje, bo obiektywnie wszyscy miewamy lepsze i gorsze momenty, więc z tych dobrych musimy wyciskać to co nam służy – właśnie po to by mieć siłę do pokonywania przeciwności.
Kiedyś, 8 lat temu pomyślałam sobie, że w sieci brakuje miejsca, które inspirowałoby do zmiany, do fajnego, pełnego radości życia. Denerwowały mnie teksty lukrujące rzeczywistość czy propaganda sukcesu w takiej najbardziej oklepanej wersji. No i tak powstała Manufaktura Radości.
Sił mi nie brakuje, bo to co robię jest po prostu moją pasją. Kiedy dodatkowo czytam, że moja książka/ blog komuś pomogły, wsparły w trudnościach, albo nauczyły radzić sobie z problemami, naprawdę czuję, że mogłabym góry przenosić.
R: Ostatnio bardzo modne stało się nazywanie i odczuwanie momentów szczęścia jako hygge czy lagom. A jakim słowem określić Twój blog Manufaktura Radości?
Hygge i lagom to raczej pewne filozofie, które określają drogę do szczęścia. Powiedziałam kiedyś, że Manufaktura łączy i hygge i lagom i japońskie ikigai – oraz pewnie kilka innych. Tak naprawdę jednak to co ja proponuję to szczęście szyte na miarę – własnymi rękami – tak jak w prawdziwej manufakturze. W końcu kto, jak nie my sami, wie najlepiej co nas uszczęśliwia?
R: Wydałaś niedawno nową książkę „Manufaktura radości”. Jest to zbiór Twoich tekstów z bloga, które poszerzyłaś o nowe refleksje. Może to trudne, ale który z tych tekstów jest najbliższy Twojemu sercu?
Faktycznie, tych tekstów jest sporo. Książka to wynik około 3 lat mojej pracy. Wiele artykułów zasługuje na uwagę i trudno wybrać jeden.
Jeśli miałabym jednak koniecznie wskazać te ulubione, to chyba postawiłabym na tekst o toksycznych osobach, który przeczytało w sieci ponad milion osób, czy ten o tym, że nie ważne co w życiu dostajemy, ale to, co z tym robimy.
R: Niedawno zostałaś vlogerką. Skąd pomysł na nagrywanie filmików? Sama je nagrywasz, montujesz?
Świat idzie do przodu i dziś wiele osób woli oglądać niż czytać. Moi czytelnicy są wierni blogowi, ale YT to także nowi odbiorcy, do których chciałabym trafić. Myślę, że treści którymi ja się zajmuje na tym kanale brakuje. Na razie vlog dopiero raczkuję, dlatego mam wsparcie w postaci montażystki. Samej trudno mi to wszystko ogarnąć, po prostu nie jest łatwo być od razu alfą i omegą jeśli coś jest dla nas nowe.
R: Jak widzisz swojego bloga za 5 lat?
Za 5 lat Manufaktura Radości tak jak moja córka, będzie nastolatką! Trochę trudno mi w to uwierzyć! Chciałabym tak jak teraz zwiększać ilość osób, do których docieram i co roku wydawać nową książkę.
Jeśli dobrze pójdzie, to do 2 już istniejących powinno dołączyć 5 kolejnych. Na dwie mam już pomysł. Na pewno czeka mnie zmiana serwisu, bo ten który mam dziś zrobił się stanowczo za ciasny. Co więcej? Czas pokaże.
Do tej pory nie planowałam aż tak skrupulatnie, wychodzę z założenia, że wiele z okazji i szans pojawia się po prostu po drodze. Trzeba mieć tylko oczy otwarte no i po prostu kochać to co się robi. Ja kocham, więc wróżę sobie sukces ☺
Zainteresuje Cię też wywiad z blogerką kulinarną Anną Kosterna-Kaczmarek
1 Komentarz